Przepiękne wesele w namiocie Solei

Już nieraz pisałem o tym, że mam szczęście do Par. Trafiam na ludzi, z którymi od początku znajomości czujemy chemię, dzięki której razem tworzymy wspaniałą historię ślubną. Lucky me! Z Anią i Łukaszem było wyjątkowo! Fotografowanie przyjaciół w tak ważnym dniu to level hard. Ale z przyjemnością podglądałem to co się działo, śmiechom nie było końca. Luźna, swobodna atmosfera i slow moments to jest to, co uwielbiam w tej pracy najbardziej.

Ania i Łukasz mieszkając na poznańskim Sołaczu w dolinie Bogdanki, tuż za rogiem mają przepiękny, klimatyczny kościół Jana Vianneya – więc wybór miejsca ceremonii był bardzo naturalny. Ciepłe sierpniowe popołudnie ochładzał zachodni wiatr, który powodował, że w alejce starodrzewia pięknie szumiały i dawały kojący cień. Powoli zaczęli zjeżdżać się goście, a zaraz po nich Para Młoda. Teraz jeszcze ostatnie poprawki, zdrapanie metki z buta Łukasza 😉 i… ceremonię czas zacząć. Dużo rozrywki dostarczyło gościom rozpoczęcie ceremonii, podczas której Panna młoda w dźwięk skrzypiec kroczyła w stronę ołtarza, gdzie miał czekać na nią jej Ukochany… no właśnie! Gdzie Pan Młody?! Łukasz w ciszy i spokoju gawędził z księdzem w Zakrystii, ale w ostatniej chwili zobaczył na monitoringu, że show must go on i ostatecznie szczęśliwie spotkali się z Anią razem na miejscu. Serce rosło, gdy widziałem, jak tych Dwoje na siebie patrzy, a przy tym cały czas uśmiechy od ucha do ucha!  Nie minęła chwila i rach ciach – wychodzą jako Mąż i Żona 🙂

Po ceremonii nadszedł czas na to, co tygryski lubią najbardziej – tańce, hulanka, swawola. Zapowiadało się przepiękne wesele w namiocie i znając temperament Pary już na długo przed tym dniem wiedziałem, że będzie istny ogień! Przepiękne wesele odbyło się w namiocie w Rezydencji Solei. Pomimo iż położone w Poznaniu, całkowanie otoczone jest dziką naturą, przez co można poczuć się jak w środku Parku Narodowego. Leży na skraju lasu w pobliżu jeziora Strzeszyńskiego. Do dyspozycji gości jest bajeczny ogród, z którego bezpośrednio wchodzi się do ogromnego namiotu, który jest wymarzonym miejscem do imprezowania. Dopracowany był każdy szczegół, a podwieszany sufit robił bajeczne wrażenie. Parkiet był gotowy na przyjęcie gości, a Ania i Łukasz swoim pierwszym tańcem postanowili rozgrzać go do czerwoności. Latino sukienka Ani, kubański bit i ich gorąca salsa na długo zostaną w mojej pamięci. Goście długo wiwatowali na stojąco, a energia z pierwszego tańca utrzymała się do samego rana. W Solei można jednak również znaleźć czas na złapanie oddechu w otoczeniu zieleni na leżakach – a w nocy, kiedy jest już ciemno klimat jest niesamowity! Sami zobaczcie!

 

Miejsce wesela: Rezydencja Solei Poznań

Make-up: Katarzyna Kałek-Dekert