Ada i Buła - wesele boho w rustykalnej Bagatelce
Reportaż ślubny boho w rustykalnej Bagatelce
Na ten wrześniowy ślub czekałem bardzo długo i... booom! W końcu nadszedł! Tego dnia obudziłem się z mega energią i czułem, że to będzie niesamowity dzień. Sprzęt spakowany - check! Akumulatory naładowane - check! Zapas kart pamięci spakowany - check! Jestem gotowy, a serducho bije mocniej z każdą minutą na samą myśl o spotkaniu z Adą i Piotrem (zwanym przez przyjaciół "Bułą"). Ta Para to dwie pozytywne dusze, które znakomicie się uzupełniają. Są jak wulkan i lawa, jak Yin i Yang, a energią jaką emanują, zarażają wszystkich na swojej drodze. Słońce wznosiło się coraz wyżej nad horyzont zapowiadając piękną, wrześniową pogodę. Wsiadłem do auta i uśmiechając się sam do siebie ruszyłem w stronę Miłosławia.
Niezwykłe otoczenie Bagatelki
Bagatelka to niezwykle urokliwe miejsce, w którym można się zakochać od pierwszego wejrzenia. Znajduje się zaledwie 50 kilometrów na wschód od Poznania, a jadąc tam można podziwiać piękne, wielkopolskie krajobrazy. Rozległe pola, zielone łąki i lasy otaczające trasę w stronę Miłosławia pozwalają poczuć sielski klimat jeszcze zanim znajdziemy się na miejscu. Będąc już w samej Bagatelce dzięki wszechobecnej zieleni możemy poczuć ciszę i spokój, a otoczenie, rustykalne, drewniane wnętrza, pyszne jedzenie i przemiły personel powodują, że jest to naprawdę wyjątkowe miejsce, a ja czuję się tam jak w domu.
Szalone wesele w stylu hippie
Ada i Buła każdy szczegół swojego ślubu mieli dokładnie zaplanowany w swojej głowie już na długo przed tym dniem. Rustykalna Bagatelka, lekka i zwiewna dwuczęściowa sukienka boho, jeansowa kurtka ręcznie malowana w kwieciste wzory, kwiaty we włosach, kolczyki z piór i hippie auto, którym jechali do kościoła stworzyły naprawdę nietuzinkowy klimat! Od samych przygotowań otoczeni byli najbliższymi osobami, a ich czworonożny przyjaciel Frodo nie odstępował ich na krok. Luźna i spontaniczna atmosfera powodowały, że czułem się niezwykle swobodnie - tak, jakbym znał Adę i Piotra od lat. Ale prawdziwą hippie atmosferę można było doświadczyć, gdy zabawa zaczęła się na całego. Totalny luz, tańce do białego rana, zabawa jakby jutra miało nie być. Ojjj co tam się działo! Nie tylko parkiet uginał się od densów, ale także stoły łamały się w pół! Dawno nie widziałem takiej energii.
Ada i Piotr doskonale wiedzą, że "Love is the greatest adventure" - a ja zapraszam Was do przeżycia tej przygody razem z nimi. I pamiętajcie: live, laugh, love! <3
Miejsce wesela: Bagatelka
Make-up: Meggi Artist
Suknia: Marta Trojanowska
Florystyka: Kwiatownia Małgorzata Ziemecka
Auto: Do ślubu Ogórkiem
Muzyka: Mateusz Dworczak
Ania i Łukasz - przepiękne wesele w namiocie Solei
Przepiękne wesele w namiocie Solei
Już nieraz pisałem o tym, że mam szczęście do Par. Trafiam na ludzi, z którymi od początku znajomości czujemy chemię, dzięki której razem tworzymy wspaniałą historię ślubną. Lucky me! Z Anią i Łukaszem było wyjątkowo! Fotografowanie przyjaciół w tak ważnym dniu to level hard. Ale z przyjemnością podglądałem to co się działo, śmiechom nie było końca. Luźna, swobodna atmosfera i slow moments to jest to, co uwielbiam w tej pracy najbardziej.
Ania i Łukasz mieszkając na poznańskim Sołaczu w dolinie Bogdanki, tuż za rogiem mają przepiękny, klimatyczny kościół Jana Vianneya – więc wybór miejsca ceremonii był bardzo naturalny. Ciepłe sierpniowe popołudnie ochładzał zachodni wiatr, który powodował, że w alejce starodrzewia pięknie szumiały i dawały kojący cień. Powoli zaczęli zjeżdżać się goście, a zaraz po nich Para Młoda. Teraz jeszcze ostatnie poprawki, zdrapanie metki z buta Łukasza ;) i… ceremonię czas zacząć. Dużo rozrywki dostarczyło gościom rozpoczęcie ceremonii, podczas której Panna młoda w dźwięk skrzypiec kroczyła w stronę ołtarza, gdzie miał czekać na nią jej Ukochany... no właśnie! Gdzie Pan Młody?! Łukasz w ciszy i spokoju gawędził z księdzem w Zakrystii, ale w ostatniej chwili zobaczył na monitoringu, że show must go on i ostatecznie szczęśliwie spotkali się z Anią razem na miejscu. Serce rosło, gdy widziałem, jak tych Dwoje na siebie patrzy, a przy tym cały czas uśmiechy od ucha do ucha! Nie minęła chwila i rach ciach – wychodzą jako Mąż i Żona :)
Po ceremonii nadszedł czas na to, co tygryski lubią najbardziej – tańce, hulanka, swawola. Zapowiadało się przepiękne wesele w namiocie i znając temperament Pary już na długo przed tym dniem wiedziałem, że będzie istny ogień! Przepiękne wesele odbyło się w namiocie w Rezydencji Solei. Pomimo iż położone w Poznaniu, całkowanie otoczone jest dziką naturą, przez co można poczuć się jak w środku Parku Narodowego. Leży na skraju lasu w pobliżu jeziora Strzeszyńskiego. Do dyspozycji gości jest bajeczny ogród, z którego bezpośrednio wchodzi się do ogromnego namiotu, który jest wymarzonym miejscem do imprezowania. Dopracowany był każdy szczegół, a podwieszany sufit robił bajeczne wrażenie. Parkiet był gotowy na przyjęcie gości, a Ania i Łukasz swoim pierwszym tańcem postanowili rozgrzać go do czerwoności. Latino sukienka Ani, kubański bit i ich gorąca salsa na długo zostaną w mojej pamięci. Goście długo wiwatowali na stojąco, a energia z pierwszego tańca utrzymała się do samego rana. W Solei można jednak również znaleźć czas na złapanie oddechu w otoczeniu zieleni na leżakach – a w nocy, kiedy jest już ciemno klimat jest niesamowity! Sami zobaczcie!
Miejsce wesela: Rezydencja Solei Poznań
Make-up: Katarzyna Kałek-Dekert